Lęk przed mówieniem

Lęk przed mówieniem

(opis sesji za zgodą klientki)

– Bardzo trudno jest mi się odzywać w grupie. Z każdym indywidualnie jest ok, ale w grupie…. to jest nie do przejścia. Czasami przemawiam jak Napoleon, ale zdecydowanie częściej mam ochotę zapaść się pod ziemię.
– Co jest w tym trudnego?
– Boję się, że zobaczą jak się czerwienię, jaka jestem słaba, boję się że to zobaczą i wstydzę się…

Ustawiam ją na środku, dookoła rozkładam poduszki. Te poduszki to osoby. Wszyscy na ciebie patrzą – mówię.
Dajemy sobie chwilę, żeby poczuć co tu się chce pokazać.
– Co czujesz?
– – Napinają mi się przedramiona, ręce, czuję, że zaraz zrobię się czerwona i nie chcę tego.
Chwilę tak trwamy , pozwalam aby razem z oddechem czuła siebie. Po chwili zajmuję miejsce wśród poduszek, sprawdzam jaka tu jest energia. – Noo. Patrzymy na ciebie – mówię – no, zrób coś. Pokaż się!
Po chwili – Jak na to reagujesz?
– Czuję się gorsza.  – Płacze.
– Na kogo tak patrzyli w rodzinie?
– Nie wiem, ale moja babcia i mama też czują się gorsze wobec mężczyzn. Jak służące. Mama ma wyższe wykształcenie a siedzi w domu…
Stawiam koło niej poduszkę. – To jest TA kobieta. To na nią tak patrzyli kiedyś w twoim rodzie..
Widzę jak jej ciało natychmiast reaguje, odwraca od niej głowę.
– Co jest między wami? – pytam
– Jestem na nią wściekła.
Powiedz do niej  – Nie chcę ciebie.
Jej ciało zaczyna drżeć.
– Tak, nie chcę! potwierdza. Nie chcę nawet patrzeć.
Staję na miejscu tej kobiety, sprawdzam jak tu jest. Moje ręce się krzyżują, ciało przechyla w bok. Chcę się zapaść pod ziemię. – Ja tu się czuję się jak niewolnica – mówię. Czuję jak bolą mnie całe przedramiona od łańcuchów, Cała jestem w  tym żelastwie. Zobacz co robią moje ręce. Czuję się gorsza, czuję się nic nie warta, upodlona. To mi przypomina targ niewolników. Czuję, że muszę coś pokazać, coś zrobić, żeby mimo wszystko mnie kupili, bo inaczej…
Patrzy na mnie (na nią ) i płacze.
Powiedz do niej  – Przeraża mnie twój los. To ciebie się wstydzę, ty jesteś ta gorsza, słaba…
– Tak. Trzęsie się
Trwamy przy tym, aż wypełnią się uczucia.

–  Lżej? – Tak…
Powiedz jeszcze – Znam twoje uczucia i nie chcę ich. Wszystkie je znamy, ja, mama, babcia je znała… W ten sposób o tobie pamiętamy. Kiwa głową poruszona.
Popatrz na nią – jak teraz? – Teraz mi do niej blisko.
Możesz do niej podejść, dotknąć ją, jeśli chcesz.. Obie stoimy poruszone, wzruszone do łez.
– Należysz do nas. Ja jestem z ciebie. Niosę też w sobie kawałek niewolnicy.
Jest coś jeszcze .. Powiedz do niej – Dzięki tobie jesteśmy. Dzięki temu co zrobiłaś, przeżyłaś i  życie poszło dalej.. Dzięki tobie jest babcia, mama i ja jestem.
Szanuję to, co przeszłaś.
To było wielkie.
Szlocha.
– Masz we mnie miejsce.
– Jak teraz?
– Ulga, duża ulga.
(Sesja trwała jeszcze dalej,  na leżąco z oddechem, aby ciało mogło nadążyć na ruchem duszy.)

Ten wstyd, który nosimy. Ten strach przed wystąpieniami. Ten lęk przed pokazywaniem siebie. Ile naszych przodków za to zapłaciło? Jak bardzo niesiemy ich w naszych ciałach i sercach? Nieświadomie.
Często sami siebie obwiniamy, za wstyd, za to, że nasze ciało reaguje tak, jakbyśmy nie chcieli. A ciało pamięta. Prowadzi do tych, których dusza widzi, którzy do nas przynależą. I  w ten sposób pewien pokoleniowy wzorzec może być zastąpiony przez inny.
Dziękuję za możliwość podzielenia się. Mam nadzieję, że komuś jeszcze posłuży.